Pierwsze spotkanie z Hannibalem Lecterem
Kiedy myślę „psychopatyczny morderca”, mówię Anthony Hopkins - dr Lecter z Milczenia owiec Jonathana Demme. To trochę niedorzeczne, bo sympatyczny kanibal prawie cały film spędza w celi, czarując młodą agentkę Starling po drugiej stronie pancernej szyby i widzów po bezpiecznej stronie ekranu. Jest fajny, lubimy go i życzymy szczęścia w polowaniu na irytującego psychiatrę.
Mniej łaskawe podejście do psychopatycznych morderców ma Michael Mann. Jego film Czerwony smok oparty na pierwszym tomie cyklu Harrisa Hannibal przedstawia wydarzenia sprzed słynnego Milczenia owiec z 1991 r. Mamy rok 1986, a zło jest bardziej jednoznaczne niż 5 lat później.
To zgrabnie skonstruowany thriller o śledztwie w sprawie seryjnego mordercy działającego na terenie USA. Bandzior, zwany Zębową Wróżką (w polskim przekładzie Szczerbatą Lalą), wyrzyna całe rodziny, a działa w czasie pełni księżyca. Do kolejnej pełni zostały trzy tygodnie, czasu niewiele, tropów żadnych. FBI o pomoc w schwytaniu zabójcy prosi agenta Willa Grahama. Graham właśnie dźwiga się z załamania nerwowego po spotkaniu i aresztowaniu Hannibala Lectera. Z pełnym profesjonalizmem podchodzi do tematu,. Podejście to owocuje świetnym detektywistycznym dreszczowcem, w którym jasno zaznaczona jest granica między dobrem a złem.
Świat Czerwonego smoka zasiedlają porządni policjanci, kompetentni psychiatrzy i zrównoważeni funkcjonariusze więzienni. Posługują się solidnym analogowym sprzętem, który ma kształt, masę i widać, że działa w służbie człowieka. Działań bohaterów nie hamują biurokratyczne procedury, do złych ludzi wolno strzelać, policja stanowa chętnie współpracuje z FBI, nikt nie marudzi, że już skończył zmianę i robi nadgodziny.W szarej strefie żyje tylko goniący sensacje reporter, ale to dla przedstawiciela jego profesji naturalny biotop. Zresztą, kiedy trzeba, współpracuje grzecznie z organami ścigania.
Źli są psychopatyczni mordercy. Pierwszy z nich to oczywiście zębaty sprawca całego zamieszania, drugi to dr Hannibal Lecter. Graham prosi go o pomoc w śledztwie. Znudzony więzienną monotonią Lecter się zgadza, ale nie ma zamiaru prowadzić agenta za rączkę. To potwór, będzie się raczej starał zmanipulować Grahama, wmówić mu, że są podobni do siebie, spróbuje nawet wystawić panią Grahamową Zębatej Wróżce. We współczesnym filmie pokazującym relację psychopatycznego zabójcy i policjanta może by mu się udało wciągnąć Grahama do swojej chorej gry. W Czerwonym smoku jednak napotyka opór. Agenta spotkania z chorym doktorem inspirują i pomagają zrozumieć modus operandi ściganego. Ciemna strona mocy jednak go nie kusi.
Czerwonego smoka nie stara się widza rozbawić. Przede wszystkim ponadprzeciętnie inteligentni psychopaci nie mają przywileju kokietowania go zabawnymi spostrzeżeniami. Mann nie próbuje też przerażać. Film Manna nie epatuje przemocą. Przeciwnie, kręcony jest bardzo elegancko. Są tam ładne, nowoczesne wnętrza, łagodne kolory, delikatne światło, w którym krew na beżowej wykładzinie przybiera stonowaną rdzawą barwę. Bohaterowie też są schludni, szczególnie, szczupłe szczupłością lat osiemdziesiątych, kobiety. Jedynie morderca odstaje od normy, od razu widać, że to król szajbusów.
Jeśli chodzi o dźwięk warto zwrócić uwagę na oszczędność słów. Postacie mówią mało i z sensem. Agent Graham mówi sam do siebie, kiedy stara się wniknąć w umysł mordercy. Zmienia się wtedy też jego twarz.
Całości dopełnia świetna ścieżka dźwiękowa, której niepokojące brzmienie buduje klimat dreszczowca.
Podsumowując, Czerwony smok to świetny i kompletny thriller, który spodoba się nie tylko miłośnikom gatunku.
Czerwony smok (Manhunter), USA 1986, reż. Michael Mann.
Opracowanie: Anka Strychalska
Zawsze myślałam, że Czerwony smok to horror i bałam się go obejrzeć. Ale skoro to thriller to spróbuję! Dziękuję!
OdpowiedzUsuń