Miasteczko Twin Peaks

 

 

W roku 1990 David Lynch i Mark Frost zrewolucjonizowali pojęcia takie jak serial, czy opera mydlana. Świat telewizji nigdy nie miał być taki sam. Wszystko za sprawą serialu „Miasteczko Twin Peaks”. Fabuła serialu opowiada o śledztwie w sprawie zabójstwa Laury Palmer, uczennicy ze średniej szkoły. Do niewielkiego sennego miasteczka przyjeżdża charyzmatyczny agent FBI, Dale Cooper (w tej roli Kyle MacLachlan). Cooper jest postacią oryginalną: wierzy w znaczenie snów, do tego zna się na wierzeniach Tybetańczyków i Indian. Prywatnie jest wielbicielem placka z wiśniami i czarnej kawy. 


 


 

 Nie będę tu streszczać treści serialu, bo w internecie można z łatwością znaleźć wyjaśnienia, teorie (nierzadko daleko idące i dość karkołomne) na temat wydarzeń i symboliki tam zawartej. „Twin Peaks” było pierwszym serialem, który poetykę i logikę snu przeniósł do tzw. mainstreamu. Oprócz zdarzeń typowych dla znanych w tym czasie oper mydlanych, serial miał w sobie wątki kryminału, horroru, a przede wszystkim elementy surrealizmu. Można się zdziwić, że w telewizji „przeszło” coś tak dziwnego i nieoczywistego.  Mało tego, serial okazał się tak wybitny, że ludzie na całym świecie oszaleli na jego punkcie. Doczekał się drugiego i trzeciego sezonu. Pierwsze dwa są do obejrzenia na platformie SkyShowtime. Trzeci można znaleźć w Muzotece.


 

    David Lynch ma już 77 lat. Czy będzie mu się chciało znowu wymyślać nieprawdopodobne, ale bardzo konsekwentnie się ze sobą łączące wydarzenia? Mam nadzieję, że jeżeli tak się stanie, serial nie straci charakterystycznego „pazura”. Zresztą, pierwszy i trzeci sezon dzieli aż 27 lat! W najnowszym sezonie serialu Lynch też umieścił sam siebie w roli Gordona Cole’a, niedosłyszącego zastępcy szefa FBI. Jest to postać dość urocza, a jego cechą charakterystyczną jest to, że mówi bardzo głośno (co jest szczególnie zabawne, gdy Cole dzwoni, a ludzie po drugiej stronie odsuwają słuchawkę od ucha).

D. Lynch jako G.Cole, mat. prasowe HBO

 

    Do „Twin Peaks” robiłam wcześniej kilka podejść, w większości nieudanych. Nie jest to serial łatwy. Zwłaszcza ostatni sezon ma takie odcinki, które można uznać za żart reżysera. Były męczące, dziwnie nagrane (nielinearność czasu pokazuje on przez zapętlenie obrazu, od czego zwyczajnie może rozboleć głowa). Trzeba go oglądać bardzo uważnie, bo to, co mówią bohaterki i bohaterowie, a czasem nawet to jak mówią, ma wielkie znaczenie dla zrozumienia całości. Bardzo zaskoczyło mnie to, że wszystko tam ma sens, a większość dziejących się rzeczy jest ze sobą połączonych. Myślę, że twórcy musieli zrobić bardzo szczegółowy plan, aby się w tym nie pogubić. Aby dobrze rozumieć, to co widziałam, po każdym odcinku oglądałam filmiki na You Tube tłumaczące bardzo prosto, to co dotąd wydawało mi się dziwne i niezrozumiałe. Myślę, że warto spróbować. Jest to serial wymagający od widzów zaangażowania. Rozrywka, która ciągle pobudza szare komórki. Do tego "łączenie kropek" jest bardzo satysfakcjonujące!

    W Muzotece znajdziecie płytę z muzyką do filmowej wersji Twin Peaks „Ogniu krocz ze mną”. Do wypożyczenia mamy też ciekawy film Davida Lyncha „Zagubiona autostrada”.

Katarzyna Guzewicz



 

 

 

 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Seanse filmowe w Muzotece

Co było w kinach na początku XXI wieku?

50 lat pisania bestselerów

Tom Cruise i Mimiki

Przeżyj tę noc

Powrót do przeszłości

Budzimy się na wiosnę- scenariusz zajęć

#metoo

Filmowanie - podręcznik dla młodych - T.Lanier, C.Nichols