Co było w kinach na początku XXI wieku?


 

    Byłam w drugiej klasie szkoły średniej, gdy w kinie pojawiły się  filmy „Szósty zmysł” i „The Blair Witch Project”. W tym czasie, a dodatkowo w mniejszym mieście (Giżycku) kina trochę luźniej podchodziły do tematu premier światowych i polskich. Oprócz tego nie było powszechnego i taniego internetu, i nikt nawet nie podejrzewał, że kiedyś upowszechni się coś tak niesamowitego, jak serwisy streamingowe. Ten czas uważam za początek fascynacji filmami grozy: slasherami, thrillerami, a nawet filmami gore (wiem, że wiele osób uważa ten gatunek za wynaturzony, ale niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nie lubi serii „Hostel!”). „Szósty zmysł” był jak swoje czasy bardzo nowatorski. Czy ktokolwiek słyszał o plot twiście, czyli takim zakręceniu fabuły na koniec, że cały film zmienia całkowicie swoje znaczenie? Widzieliśmy to w kinie przez ostatnie dwadzieścia lat ze 100 razy, ale trzeba przyznać, że wtedy robiło duże wrażenie. Film wydawał mi się straszny, bo pierwszy raz widziałam, że przerażające rzeczy mogą pojawiać się, gdy najmniej się ich spodziewamy. Dla tych, którzy widzieli lata temu tylko przypomnę scenę kobietą odwracającą się od kuchennego blatu (brr). Oprócz młodego Bruce’a Willisa, w filmie występuje też magnetyczna Toni Collette.

    W tym samym roku do kin weszło „Blair Witch Project”. Film marketingowo okazał się strzałem w dziesiątkę: jego produkcja kosztowała jakieś 60 tysięcy dolarów, a film zarobił setki milionów dolarów na całym świecie. Film o grupie studentów, którzy w 1994 roku mieli zaginąć w lesie Black Hills (stan Maryland w Stanach) i został po nich tylko kamera i przerażające nagrania z tejże. Dziś taki sposób promocji może wzbudzić jedynie rozbawienie. Kto uwierzyłby, że ktoś zrobiłby film ze znalezionych taśm ludzi, którzy najprawdopodobniej nie żyją? W filmie podobał mi się klimat niedopowiedzenia i grozy. Każdy las o zmroku jest niepokojący, a las z którego nie można się wydostać i grasuje po nim mordercza wiedźma, budzi przerażenie. Po „Blair Witch Project” nastąpił istny wysyp filmów kręconych trzęsącą się kamerką ręczną. Większość z nich była słaba i wtórna, bo twórcy za wszelką cenę chcieli powtórzyć kasowy sukces opowieści o wiedźmie z Blair. Na szczęście „The Blair Witch Project” przetarł też  szlaki dla całkiem niezłych przedstawicieli  techniki found footage (czyli filmu udającego dokument): „Paranormal Activity” (2007), „Rec” (2007), „Grave Encounters” (2012), czy „Entity”(2012). 

    A z ciekawostek: również w tym samym roku do polskich kin weszły filmy: „Requiem dla snu” (tak, to już 22 lata!), „Co kryje prawda” z Harrisonem Fordem i Michelle Pfiffer, „Oszukać przeznaczenie”, „Straszny film” (dwa ostatnie zapoczątkowały dość udane serie), a nawet „Blair Witch 2”(mniej udany).  Jeśli macie ochotę na filmową podróż w czasie u nas znajdziecie: „Amelię”, wspomniany „Szósty zmysł”, „Czekoladę”, „Gladiatora”, „Efekt motyla” i wiele innych starszych filmów.

Pamiętacie jakieś ważne dla Was filmy sprzed lat?

Katarzyna Guzewicz

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Miasteczko Twin Peaks

50 lat pisania bestselerów

Seanse filmowe w Muzotece

Czy Bridgertonowie są tacy, jakich ich Netflix przedstawia?

Nudne dni

Domowe więzienie

All you need is love

#metoo