Sól ziemi
Nagrodzone Cezarem dokumentalne widowisko Wima Wendersa opowiada o życiu prywatnym i zawodowym brazylijskiego fotografa Sebastiao Salgado.
Ojciec Sebastiao określa bohatera jako gamonia i niespokojnego ducha i nie dziwi się, że syn porzucił karierę ekonomisty i ruszył w świat w poszukiwaniu idealnego ujęcia.
Początek filmu wpisuje się w filozoficzną dyskusję na temat rzemiosła i misji fotografa, pokazując, co znaczy przejść świat wzdłuż i wszerz, dokumentując jego ludzkich i zwierzęcych mieszkańców.
Filozoficzny słodko-gorzki początek, zdjęcia morsów, poszukiwaczy złota, białych niedźwiedzi, żony, syna i rodzinnej farmy szybko zastępują fotografie polityczno-społeczne ukazujące sytuację w Brazylii czasu wojskowej dyktatury. Odważny Salgado, patrząc bezpośrednio w obiektyw, tłumaczy, że siła portretu polega na tym, że fotograf na chwilę rozumie fotografowanego i fotografia nie działa jednostronnie, a o ej ostatecznym kształcie decyduje osoba fotografowana.
Chociaż temat dyktatury wojskowej i wszelkich jej następstw w postaci głodu, śmierci i bezdomności jest wystarczająco mroczny, dalsza część opowieści o świecie Salgado jest dużo mroczniejsza. Fotograf podróżuje po zakątkach świata dotkniętych wojnami, epidemiami i klęskami żywiołowymi. Odwiedza m. in. Rwandę, Etiopię, Kongo, Sudan, Amerykę Południową. Rejestruje tam konsekwencje działań wojennych nie uciekając przed najstraszniejszymi scenami. Ze szczególną wytrwałością portretuje martwe i umierające dzieci, ludzkie szkielety w różnych pozach i formacjach - leżące samotnie, opłakiwane przez bliskich, upychane w masowych grobach, stosach, czy rzucane bezładnie wzdłuż drogi. Na niezmiennie monochromatycznych zdjęciach widzimy też żywych opuszczających swoje domy, potem koczujących w obozach dla uchodźców, w końcu ukrywających się w kongijskiej dżungli. Zdjęcia tych ostatnich szczególnie szokują za sprawą kompozycji, która sprawia, że mamy wrażenie oglądania zaśmiecony las, a w roli zużytych opon, gruzu i plastykowych worków występują żywi ludzie.
Zblazowany europejski widz otwiera szerzej oczy również na widok ofiar wojny bałkańskiej. Zdjęcia te, opatrzone komentarzem nawiązującym do bliskości geograficznej i historycznej tej wojny, wydają się być ostatecznym i najgłośniejszym krzykiem Salgado do ludzkości. Fotograf całą swoją twórczością stara się zaalarmować świat o okrucieństwach, które mają miejsce.
Wenders w swoim dokumencie daje artyście zwerbalizować ten przekaz i Salgado mówi: "Czułem, że cały świat jest pokryty namiotami dla uchodźców", "ludzie są swoimi najgorszymi wrogami", a człowiek jest "najgorszym zwierzęciem", źródłem ludzkiego cierpienia jest chciwość innych, wojny są inicjowane działaniami elitarnej grupy.
Brzmi to oczywiście naiwnie, jak manifest światopoglądowy nastoletniego rapera odrywającego tajemnice świata i ulicy. Ale czy Salgado nie mówi nagiej bezdyskusyjnej prawdy?
W wyrażaniu uniwersalnych prawd pomógł twórcom filmu polski dystrybutor nie umieszczając na płycie wersji z lektorem. Zmusza to widza do nieustannej koncentracji na ekranie telewizora. Niby w "Mechanicznej pomarańczy" widz jest zmuszony patrzeć na te wszystkie bezeceństwa bez możliwości odwrócenia wzroku na kolorowy ekran smartfona. Polecam.
Opracowała Anka Strychalska
https://xn--szukamksiki-4kb16m.pl/SkNewWeb/record/1582/3840160
Komentarze
Prześlij komentarz