Tom Cruise i Mimiki
Na skraju jutra to wciągający i niebanalny film SF, a oglądanie go sprawia sporo frajdy.
Inspirowany japońską powieścią dla młodzieży „All You Need is Kill”, opiera się na modnym ostatnio schemacie zapętlenia czasu, tu podrasowanego solidnym widowiskiem przywodzącym na myśl Dzień Niepodległości, czy Wojnę Światów.
Zanim zacznie się zabawa z czasem, wydarzenia biegną chronologicznie, znacznie ułatwiając zrozumienie filmu. Na początku widzimy przybycie kosmitów i opór (zjednoczonej) ludzkości przeciw inwazji.
Podczas nawiązującego do D-Day NATO-wskiego desantu na plaży, rekrut Bill Cage (Tom Cruise), jakimś
cudem zabija kosmicznego potwora Mimika, dzięki czemu zyskuje moc podróżowania
w czasie. Nowa umiejętność jest dość ograniczona, bo działa tylko wstecz, do
momentu, kiedy Cage’a budzi niezrównoważony kapral, każe iść w bój, zginąć i
znów się cofnąć. Zdezorientowany rekrut ginie tak i się odradza wiele razy,
„codziennie” podnosząc swoją zdolność bojową. W końcu spotyka bohaterkę wojenną,
Ritę (Emily Blunt), która tłumaczy mu zaistniałą sytuację. Rita miała tę samą
moc, co Cage, ale utraciła ją, kiedy została ranna i przetoczono jej krew.
Radzi koledze, żeby nie dał się ratować i zawsze porządnie umierał na śmierć.
Jednocześnie trochę mu w tym umieraniu przeszkadza, szkoląc go wytrwale w
sztuce walki z kosmitami. Widz zyskuje przyjemność obejrzenia znanego z filmów
sportowych procesu przeobrażania się ucznia w mistrza. Dla bohatera proces ten
skutkuje tym, że pewnego dnia nie daje się zabić. Oczywiście niczego
nieświadome służby medyczne poddają go transfuzji i pozbawiają nadprzyrodzonych
mocy. Wraz z tą zmianą kończy się zabawa, a zaczyna twarda gra. Cage ma już tylko
jedno życie i jedną szansę na oczyszczenie planety z niechcianych przybyszów i
daje z siebie wszystko, żeby to zrobić. Wartka akcja trzyma widza w napięciu i
zachęca do wymyślania wraz z bohaterami sposobu na wykończenie kosmicznych
agresorów. Imponujący rozmachem spektakl ostatecznej rozgrywki czerpie z
kolejnej wielkiej bitwy, tym razem pod Verdun.
Na skraju jutra to bardzo dobry wojenno-sensacyjny film science fiction z logicznym scenariuszem i zgrabnym zakończeniem. Nie jest to jeden z bezsensownych i pełnych przemocy wypełniaczy letniej ramówki. Sceny batalistyczne robią świetne wrażenie, a efekty specjalne absolutnie nie odstają od najnowszych. Całości dopełniają fantastyczne kreacje Emily Blunt i Toma Cruisa, który pokazuje swoje komediowe oblicze i, jako że gra, przynajmniej na początku, ofermę, nie musi prężyć muskułów i otaczać się aktorami niższymi od siebie.
Zdradzę jeszcze, że film kończy się piosenką Love me again, co świadczy o szczególnej relacji dwójki głównych bohaterów.
Film Muzoteka: https://szukamksiążki.pl/SkNewWeb/record/1582/3173725
Książka w Wypożyczalni: https://szukamksiążki.pl/SkNewWeb/record/1277/2460741
Komentarze
Prześlij komentarz